Ostatnie wydarzenia, takie jak lot w kosmos miliardera Jeffa Besosa, każą nam się zastanawiać, czy czeka nas rewolucja w podróżowaniu? Czy niedługo każdy z nas będzie mógł sobie pozwolić na kosmiczne wakacje?
Już po pierwszych sukcesach w dziedzinie podboju kosmosu wiele osób uznawało jego intensywny podbój jako zjawisko nieuniknione. Ich zdaniem następną fazą obecności człowieka w kosmosie miał być publiczny dostęp do kosmosu, głównie pod postacią turystyki. Takie inspiracje znaleźć możemy w literaturze science fiction z tamtego okresu, na przykład w książkach: „A Fall of Moondust” Arthura C. Clarke’a, „2001: Odyseja kosmiczna” tego samego autora, „Charlie i wielka szklana winda” Roalda Dahla, „Picnic on Paradise” Joanny Russ czy w cyklu opowiadań Larry’ego Nivena „Known Space”. Swego rodzaju końcem marzeń o kosmicznej turystyce w tamtym okresie było lądowanie kosmonautów z USA na Księżycu, które zakończyło wyścig prowadzony w ramach zimnej wojny. Zmniejszyło to popularność podboju kosmosu i doprowadziło do zmniejszenia wagi załogowych lotów kosmicznych.
Kiedy mówimy o turystyce kosmicznej, mamy na myśli głównie loty komercyjne, takie, w których osoba lecąca w kosmos nie jest astronautą ani osobą zatrudnioną przez agencję kosmiczną. Pierwszym kosmicznym turystą, który opłacił swój lot, był Dennis Tito, który 28 kwietnia 2001 odwiedził Międzynarodową Stację Kosmiczną i pozostał na niej przez siedem dni. Jego wyczyn powtórzył w 2002 roku mieszkający w RPA milioner Mark Shuttleworth. Trzecim kosmicznym turystą był Gregory Olsen, którego podróż odbyła się w 2005 roku. Był wykwalifikowanym naukowcem zatrudnionym w firmie produkującej specjalne kamery o wysokiej czułości, planował przeprowadzenie na pokładzie stacji szeregu eksperymentów, które miały po części pomagać w testowaniu produktów firmy. Planował swój lot już wcześniej, ale musiał zrezygnować z powodu problemów zdrowotnych. Ten etap w kosmicznej turystyce zakończyła katastrofa promu Columbia. Później radzieckie Sojuzy stały się jedynym sposobem transportu na Międzynarodową Stację Kosmiczną.
Temat turystycznych lotów w kosmos powrócił niedawno za sprawą prywatnych firm, które się nim zainteresowały. Należą do nich między innymi Space Adventures, Virgin Galactic, Starchaser, Blue Origin, Armadillo Aerospace czy XCOR Aerospace. W tym momencie liderem na rynku wydaje się być firma Virgin Galactic należąca do multimiliardera Richarda Bransona. Niedawno sam właściciel wybrał się w podróż tą linią. Wrócił cały i zdrowy, ale nie przekroczył tak zwanej linii Karmana, która dla wielu jest „granicą kosmosu”. Branson osiągnął ok. 80 km wysokości, a granica ta leży na wysokości 100 km od powierzchni Ziemi.
Wiele osób zarzuca kosmicznym turystom, że przez ich „fanaberie” traci środowisko. Rakiety, które wynoszą turystów na orbity, mają produkować ogromne ilości szkodliwych dla naszego środowiska substancji. W 2010 roku badanie finansowane przez NASA symulowało skutki wystrzelenia tysiąca rakiet hybrydowych. Do stratosfery uwolnione zostałoby wtedy 600 ton związków węgla.
Zdjęcie główne: WikiImages/pixabay.com